O terapii krótkoterminowej w Ciemniejszej stronie Greya

By Justyna Wiślicka - 16:41



Na początku wypada zacząć od wytłumaczenia, jak to się w ogóle stało, że przeczytałam Ciemniejszą stronę Greya, bo z serii E.L. James wypada się śmiać, ale już nie przyznawać, że się ją czytało.


Kilka lat temu jechałam na wakacje w góry, wyposażona tym razem nie w opasłe tomiska, a w czytnik e-booków. Dzień przed wyjazdem weszłam na stronę New York Timesa i przejrzałam listę bestsellerów. Proceder ten bardzo polecam jeśli chodzi o tak zwaną literaturę popularną, bo właśnie z NYT znam wielu autorów kryminałów, które namiętnie czytuję (a od dłuższego czasu właściwie wysłuchuję, bo absolutnie kocham audiobooki). Wśród innych książek, których już tytułów nie pamiętam, ściągnęłam m.in. trylogię E.L. James, nic o niej wcześniej nie czytając. Wystarczył mi fakt, że są aż 3 części, bo jak się przyzwyczaję do bohaterów, to nie chcę, by szybko znikali z moich myśli. Któregoś z górskich wieczorów odpaliłam e-booka i zaczęłam czytać. W ciągi 3 wieczorów miałam za sobą całość, bo nie są to książki, które czyta się szczególnie uważnie. Ot kolejna współczesna opowieść o Kopciuszku, różniąca się od tysiąc innych chyba tylko tym, że bohater lubi dawać ukochanej klapsy i elektroniczne gadżety, napisała w pośpiechu i z tomu na tom coraz gorszym językiem. Opisów doznań erotycznych tam tyle, co w Harlequinach, ale książka ładniej wydana, spodziewam się, że właśnie dlatego kobiety czytały ją dużo chętniej w przestrzeni publicznej niż zwykłe romansidła.

Historie miłosne, w których bogaty pan zakochuje się w pani na zabój, pokonuje się wszystkie wydumane trudności, jakie pojawiają się na drodze ich miłości (jakby codzienność nie miała ich w bród) a potem żyją długo i w dostatku zawsze będą cieszyć się popularnością i uważam, ze nie ma się na co oburzać. Popieści popularne, tak samo jak seriale, mogą światu dać też coś dobrego, nawet jeśli w międzyczasie podtrzymują jakieś stereotypy. Ciemniejsza strona Greya na przykład w bardzo fajny sposób przybliża czytelniczkom i czytelnikom podstawowe zasady terapii krótkoterminowej.

Osoby, które chciałyby się dowiedzieć czegoś więcej o tym nurcie, zachęcam do lektury wpisu: Nurty psychoterapii - Terapia Krótkoterminowa Skoncentrowana na Rozwiązaniu

Tutaj tylko w dużym skrócie przypomnę, że jest to nurt terapii stworzony przez Steve'a de Shazera oraz Insoo Kim Berg w w Brief Family Therapy Center w Millwauke, USA, w latach 70-tych. Tym, co wyróżnia BSFT na tle innych szkół jest postulat zamknięcia pracy z klientem w maksymalnie 10 sesjach, praca z zasobami klienta i unikanie rozmawiania o problemach - zamiast tego koncentrowanie się na rozwiązaniach.

Myślę, że szczególnie w USA, gdzie psychoanaliza cały czas święci triumfy, pokazanie terapii, która nie polega na drobiazgowym omawianiu każdego wspomnienia i nie wymaga aż trzech sesji w tygodniu może mieć pozytywny efekt. W końcu nie każdy człowiek chce konfrontować się ze swoimi traumami i opowiadać o trudnym dzieciństwie, niektórzy chcą o nich po prostu zapomnieć i iść naprzód. W tym sensie terapia krótkoterminowa wydaje mi się czasem bliższa coachingowi.

A teraz, aby nie być gołosłowną, wspomniany wcześniej fragment z Ciemniejszej strony Greya:

"Mrugam, patrząc na niego. Dokładnie to samo powiedział mi Christian.
- Tak, jego demony - mówię cicho.
- Nie rozwodzimy się na ich temat; to przeszłość. Christian zna swoje demony, ja
także je znam i jestem pewny, że ty również. Znacznie bardziej interesuje mnie przyszłość i
doprowadzenie Christiana do miejsca, w którym pragnie się znaleźć.
Marszczę brwi.
- Techniczne określenie to TKSR, czyli Terapia Krótkoterminowa Skoncentrowana na
Rozwiązaniu. Krótko mówiąc, skupiamy się na celu. Koncentrujemy się na tym, gdzie
Christian chce się znaleźć i jak ma tam dotrzeć. To podejście dialektyczne. Nie ma sensu bić
się w piersi z powodu przeszłości, tym wszystkim zajmował się każdy lekarz, psycholog i
psychiatra, do którego chodził Christian. Wiemy, dlaczego jest taki, jak jest, ale to przyszłość
jest ważna. Gdzie Christian siebie widzi, gdzie chce się znaleźć. Dopiero twoje odejście od
niego sprawiło, że poważnie podszedł do tej formy terapii. Wie, że jego celem jest pełen
miłości związek z tobą. To takie proste i nad tym właśnie teraz pracujemy. Oczywiście
natrafiamy na przeszkody, weźmy choćby jego haptofobię.
Jego co?
- Przepraszam. Mam na myśli jego paniczny lęk przed dotykiem. - Kręci głową, jakby
ganił samego siebie. - Który na pewno miałaś okazję poznać.
Oblewam się rumieńcem i kiwam głową. Ach, to.
- Żywi chorobliwy wstręt do samego siebie. Z pewnością nie jest to dla ciebie
zaskoczeniem. No i jeszcze parasomnia... eee... nocne koszmary dla laika.
Mrugam, próbując przyswoić te wszystkie długie słowa. Wiem o tym wszystkim. Ale
Flynn nie wspomniał ani słowem o tym, co stanowi moje główne zmartwienie.
- Ale on jest sadystą. Posiada więc potrzeby, których nie jestem w stanie zaspokoić.
Doktor Flynn przewraca oczami i zaciska usta w cienką linię.
- Obecnie to nie jest już nawet termin z zakresu psychiatrii. Nie mam pojęcia, ile razy
mu to powtarzałem. Od lat dziewięćdziesiątych nie klasyfikuje się tego nawet jako parafilię.
Znowu nie bardzo rozumiem. Uśmiecha się do mnie życzliwie.
- To mnie szczególnie mierzi. - Kręci głową. - Christian w każdej sytuacji zakłada
najgorsze. To część jego odrazy do samego siebie. Istnieje oczywiście coś takiego jak sadyzm
seksualny, ale to nie jest choroba, lecz wybór stylu życia. I jeśli dochodzi do niego w
bezpiecznym związku dwojga wyrażających na to zgodę osób, wtedy problem w ogóle nie
istnieje. Z tego, co mi wiadomo, Christian wszystkie swoje relacje BDSM opierał na tej
właśnie zasadzie. Ty jesteś pierwszą kochanką, która zaprotestowała, więc nie chce tego
robić.
Kochanką!
- Ale z pewnością nie jest to takie proste.
- A dlaczego nie? - Doktor Flynn wzrusza dobrodusznie ramionami.
- Cóż... powody, dla których to robi.
- Ana, i o to właśnie chodzi. W kategoriach terapii skoncentrowanej na rozwiązaniu to
jest takie proste. Christian chce być z tobą. Aby to zrobić, musi zrezygnować z bardziej
ekstremalnych aspektów tego rodzaju relacji. Bądź co bądź to, o co go prosisz, wcale nie jest
niedorzeczne, prawda?
Rumienię się. Nie, nie jest. Jest?
- Nie sądzę. Ale martwię się, że on tak uważa.
- Christian zdaje sobie z tego sprawę i zachowuje się w stosowny do tego sposób. Nie
jest szaleńcem. - Doktor Flynn wzdycha. - Krótko mówiąc, on nie jest sadystą, Ano. Jest
pełnym gniewu, przerażonym, inteligentnym młodym człowiekiem, który przy narodzinach
otrzymał fatalnie rozdane karty. Wszyscy możemy rozdzierać szaty i do śmierci analizować
kto, jak i dlaczego, albo Christian może zostawić to za sobą i podjąć decyzję, że chce żyć.
Znalazł coś, co przez kilka lat się sprawdzało, ale odkąd cię poznał, tak już nie jest. W
rezultacie zmienił się jego sposób działania. Ty i ja musimy uszanować jego wybór i
zapewnić mu nasze wsparcie."

E.L. James, Ciemniejsza strona Greya, tłum. M. Wiśniewska,  2012, s. 374-375

Osoby zainteresowane odbyciem szkolenia z zakresu BSFT zachęcam do odwiedzenia strony Centrum Terapii Krótkoterminowej w Łodzi. Centrum prowadzi kurs wstępny - ABC Terapii Krótkoterminowej (byłam na nim), ale także Szkolenie Zaawansowane i 4-letnie Studium Psychoterapii.
Zdjęcie pochodzi z serwisu: mooviesroom.pl

  • Udostępnij:

Podobne Wpisy

0 komentarze